And if you’re still breathing, you’re the lucky ones, ’cause most of us are heaving through corrupted lungs.

strasznie mnie to boli, że życie jest takie dziwne (a kogo nie?). zakładamy sobie sami łańcuchy na ręce, jednocześnie przekonując, że sky is the limit i możemy wszystko. jednego dnia będziemy przysięgać, że warto spełniać marzenia, że przecież JEDNO jest to życie i twoje i żyj tak jak TY chcesz, a drugiego ze śmiertelnie poważną miną oświadczymy, że np.rzucenie pracy i ruszenie w świat tak z dnia na dzień to czysta głupota, skrajna nieodpowiedzialność i takie rzeczy to w hamerykańskich filmach można, a nie w poważnym, PRAWDZIWYM świecie. także ten, albo jedno albo drugie, zdecydujmy się. mogę wszystko? wierzycie w to? to nie prawcie kazań. jeżeli przekonujecie, że nierozsądnie jest i nie do końca dobrze spełniać te marzenia, bo to takie… niebezpieczne, tzn, że nie wierzycie. ale spokojnie, rozganiam wściekłe na ten bełkot tłumy – nie zamierzam się rzucać w wir marzeń i snów. za ciężką mam głowę, żeby ją w chmurach nosić. owszem, często się w nie gapię, przez co tylko wdeptuję w psie kupy. strasznie mam te myśli nieuporządkowane. za dużo bym chciała, za mało umiem, za często sobie przysięgam, za często te przysięgi łamię. chwała odważnym marzycielom. bardziej strachliwym nie życzę odwagi, ani wiary, bo nic to nie zmieni. wydaję mi się, że to trzeba już w sobie mieć  – wpojone od najmłodszych lat. zazdroszczę. i staram się cieszyć z tego co mnie otacza, serio.

tralalalalala.

 

 

2 komentarze

  1. mirra · 29 września 2015 Reply

    zgadzam się. bardzo bardzo. Bo o podobnych sprawach myślę. Chciałabym napisać coś więcej mądrego ale nie po drodze mi teraz.
    Następnym razem kiedy znów z przyjemnością tu zajrzę;)

  2. Marta · 3 października 2015 Reply

    smutno tu ostatnio jakoś .

Leave a reply