Za oknem pada. Grzmi. Proste, skoro nadeszło moje upragnione i wyczekane wolne, słoneczna pogoda odeszła. Nie lubią się nawzajem. Więc zamiast czytać książki nad wodą opalając trochę moje zbyt blade ciało, czytam w domu i słucham płyt. Chociaż kolekcja winyli ogromna nie jest, znajdują się tam takie albumy, na które zawsze mam ochotę. ZAWSZE. Pink Floyd, wiadomo.
Od czterech dni mamy sierpień. Jeden z moich ulubionych miesięcy, szczególnie na wsi. Lato powoli będzie się zbierać, ale jeszcze pozwoli się nacieszyć sobą. Czas żniw i upałów, które pozwalają na myślenie tylko o niczym. Czas przesyconych zapachem wolności i lenistwa wieczorów. Owoce ciepłe od słońca, prześliczne i soczyste pomidory. Łąki, na których kwiaty i trawy marzą o burzy, która wiadomo – nadejdzie. Gwałtowna i nagła, chwilowa. Tak to było na wsi. Miasto inaczej przeżywa sierpień. Nawet nie zauważasz, że już jest. Chyba, że w kalendarzu.
Pamiętam, że rok temu wracając busem do domu, w jeden z tych upalnych dni, słuchałam The Doors. Patrzyłam na ten rozgrzany krajobraz za oknem, na góry i lasy jakby „wysuszone” , na tle niebieściusieńkiego nieba i to co słyszałam w słuchawkach zgrało mi się idealnie z tym co widziałam. W jedną całość. Błogość, lenistwo i rozmarzenie. Mimo, że przecież lato nie zwalnia od pracy. Ale sierpień… W sierpniu wszystko bywało inaczej. Stworzyłam sobie wtedy playlistę, którą nazwałam „latolato”. Ogarnijcie, może Wam też się wyda idealna.
5. The Temper Trap – Sweet disposition
6. The Kills – Baby says ( <3 )
8. The Kills – Damned if she do
9. The Doors – Hello, i love you
11. The Kills – Future starts slow
12. The Doors – Twentieth Century Fox
Dość monotematycznie. Cóż, mam słabość do albumu The Kills, z którego te piosenki pochodzą, a do Doorsów w lecie jeszcze większą. Mogłabym tu wcisnąć pewnie jeszcze z milion piosenek, które niby pasują do upałów, ale akurat takich słuchałam rok temu i mi się teraz kojarzą. Przed chwilą właśnie miałam dodać jeszcze jedną, ale kiedy ją włączyłam, to w głowie pojawiły mi się opadające liście, kasztany, poranna mgła… yhym, słuchałam tego jesienią, nic nie poradzę, nie pasuje 😉 Żyjmy sierpniem!
Na zdjęciach sierpień 2013.
<3 miłość bez stawiania warunków. te miejsca kocha się za to że w ogóle istnieją! 🙂
ostatnio pmyślałam: gdyby teraz przyszło mi umrzeć… wiem, że mam najwspanialszą rodzinę świata i cudowne wspomnienia 🙂
szkoda, ze te najlepsze pochodzą z dzieciństwa, trzeba nad tym popracować;) (przynajmniej u mnie)
na szczęście Rodzice zadbali o to, żebym też w Krakowie mogła się cieszyć tymi pomidorami 😀 szkoda tylko, że tego nie widzę na co dzień.
piękne zdjęcia 🙂 bardzo tu u Ciebie przytulnie 🙂
dziękuję <3 🙂